Rozdział 29. Urodziny

Posted on

Emily obudziła się dość wcześnie i uśmiechnęła się sama do siebie. Ten dzień miał być wyjątkowy i za nic na świecie nie chciała, aby ktoś go zepsuł – dzień jej siedemnastych urodzin. Z tego, co wiedziała od Marii, jest to wiek, w którym młody czarodziej zostaje oficjalnie uznany dorosłym. Ten dzień miał wiele zmienić.
Kiedy jej współlokatorki obudziły się, siedziała na parapecie okna w starannie założonej szacie i patrzyła z uśmiechem na niebo. Chyba pierwszy raz widziały ją w tak dobrym nastroju.
– Stało się coś? – zapytała Lavender.
– Wg prawa czarodziei zaczynam dziś kolejny etap życia – odpowiedziała.
– Czemu wcześniej nie powiedziałaś, że to dzisiaj? Nie mamy dla ciebie żadnych prezentów.
– Wyleciało mi z głowy.
– Jak można zapomnieć o własnych siedemnastych urodzinach? Ty naprawdę jesteś niezwykła, Emily.
– Lepiej się zbierajcie, bo spóźnimy się na śniadanie – skwitowała brunetka.
Wieść rozniosła się lotem błyskawicy po wieży i zewsząd sypały się życzenia. Emily może i była samotniczką, ale Gryfoni ją lubili za zawsze goszczący na jej twarzy uśmiech i pomoc, którą często od niej otrzymywali. Był to też powód, żeby wieczorem zrobić imprezę. Z tego faktu Emily nie była jednak zadowolona, bo nie mogła wymówić się z własnych urodzin. I nici ze wspólnego wieczoru z Draconem. Będą to musieli nadrobić przy innej okazji.
Sowia poczta była tą częścią śniadania, na którą wielu uczniów czekało z utęsknieniem. Emily zwykle nie zwracała na nią uwagi, z Marią korespondowały rzadko, bo o wielu sprawach mogły porozmawiać tylko w cztery oczy. Dziś jednak było inaczej. Wiedziała, że przyjdzie paczka, więc obserwowała uważnie sklepienie. Po chwili usiadła przed nią sowa z pudełkiem owiniętym w srebrny, połyskliwy papier. Dziewczyna otworzyła pakunek, z którego wyleciały miniaturowe, egzotyczne ptaki i wyćwierkały jej „Sto lat”, przy okazji zwracając uwagę całej szkoły. Emily roześmiała się na ich widok.
– Z roku na rok są coraz ładniejsze – powiedziała przyjaciołom, gdy ptaszki zniknęły.
– Dostajesz je co roku? – zapytał Ron.
– Tak. Co prawda mój tata powiedział w tamtym roku, że są już nieco dziecinne jak na mnie, ale ja i tak je kocham. Zawsze wywołują we mnie najlepsze wspomnienia z ostatniego roku.
Z pudełka wyciągnęła srebrny zegarek na delikatnej bransoletce – prezent, który każdy czarodziej dostaje w dniu osiągnięcia pełnoletniości. Tylko Emily dostrzegła drobną grawerkę na tarczy – czegoś takiego ludzie nie byliby w stanie stworzyć. Oprócz zegarka paczka zawierała także pudełko ulubionych czekoladek Emily i oprawione w ramkę zdjęcie z rodzicami. Przesunęła po szkiełku palcami.
– Tęsknisz za nimi – szepnęła Hermiona.
– Obiecali mi niespodziankę na te urodziny – odparła cicho. – Nigdy się nie dowiem, co szykowali. Chciałabym, żeby tu byli choć przez krótką chwilę.
– Są w twoim sercu. Na zawsze.
– Wiem – uśmiechnęła się brunetka. – Chodźmy. Spóźnimy się na lekcje.
Dzień był udany jak nigdy. Emily wszystko przychodziło z łatwością i lekkością, wieczorem świetnie odegrała rolę solenizantki. Ponadto Hermiona obiecała jej, że obleją to w sobotę w Hogsmeade po spotkaniu dziewczyny z Marią.
Prawdę mówiąc Emily bardzo zmęczyło to zainteresowanie wszystkich wokół. Miała przeczucie, że wydarzy się coś złego. Coś, co wiele zmieni. Nie pomogły tłumaczenia, że czasy są niepewne, a tu, w szkole, nic się nie wydarzy i jest pod ochroną Zakonu Feniksa, Dumbledore’a i nauczycieli. Z tego też względu przez kolejne trzy dni omijała Dracona szerokim łukiem. Nie chciała dać mu podejrzeć, że coś nie gra albo, co gorsza, wskazówek do prawdy o Sercu Gwiazdy.
W piątek wieczorem w sypialni czekała na nią koperta bez oznaczeń. Wiedziała, że to od niego, musiałby być ślepy, żeby nie zauważyć zmiany w jej zachowaniu. Musiało go to zaniepokoić, ale nie mógł jawnie o to spytać. Wciąż przecież trzymała się z Potterem i w miejscach, gdzie było pełno ludzi.
Emily zabrała kopertę na parapet, gdzie usadowiła się wygodnie, i dopiero wtedy otworzyła list. Nie myliła się, poznała charakter pisma Dracona jak i atrament, którego używał do prywatnej korespondencji. Przeczytała po cichu:

„Emily,
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Wybacz, że nie osobiście, ale nie mogę Cię ostatnio złapać bez obstawy. Mogłaś mnie wcześniej uprzedzić. Przygotowałbym się odpowiednio.
Mam wrażenie, że ostatnio mnie unikasz. Czy coś się stało? Zrobiłem coś nie tak? Jeśli tak, to przepraszam. U mnie sprawy trochę się skomplikowały, ojciec naciska, abym bardziej się starał, ale jak go widzę, szlag mnie trafia. Potrzebuję twojego uśmiechu, jeśli mam z tego wyjść w całości. Możemy się spotkać?
D.”

Dziewczyna westchnęła. Czy tego chciała czy nie, więzy pomiędzy nimi zacieśniały się i dawno już straciła nad tym kontrolę. Tęskniła za nim, ale musiała słuchać głosu zdrowego rozsądku, bo tylko tak mogła ich chronić. Chodziło też o coś większego, o czym nie mogła mu powiedzieć. Jeszcze nie teraz.
Czemu w ogóle dopuszczasz fakt, że kiedyś mu powiesz? Zapominasz, kim jest. Ludzie tak łatwo się nie zmieniają, a zwłaszcza ten. Już raz upadł, a teraz jeszcze bardziej na niego naciskają.
Jej obowiązkiem jest go wspierać. Dostrzegła w nim przecież dobrego człowieka. Pogubił się trochę, to wszystko. Jeszcze wyjdzie na porządnego człowieka, trzeba mu tylko trochę pomóc.
Kogo chcesz oszukać? Dobrze wiesz jak wiarołomni są ludzie. To oni wypędzili Gwiazdy z Ziemi swym okrucieństwem. Chcesz skazać się na cierpienie i powolną śmierć?
To ją powstrzymywało przed zbliżeniem się do Dracona. Ludzkie grzechy nie odchodzą tak łatwo. Gdy ją pocałował, przez chwilę bała się, że jej organizm zareaguje obroną, a nie była w stanie tego wyjaśnić przed zdradzeniem mu prawdy. Tak się jednak nie stało, Draco jej nie skrzywdził. Była dla nich jeszcze nadzieja. Wszystko mogło zmienić się na lepsze.
Masz tak samo spaczony gust jak Twoja rodzona matka. Dziewczyno, opanuj się. Nie pozwól mu tego powiedzieć, bo zamiast wszystko dostać, wszystko stracisz. Uczucia nie mogą Tobą kierować, Emily. Musisz pamiętać z jakimi ludźmi on ma do czynienia. Dość głupot.
Brunetka przetarła twarz dłonią. Naiwnie wierzyła, że wszystko jakoś samo się ułoży i nie musi zwracać na to takiej uwagi. Zachowywała się jak zakochana, naiwna gąska, a nie odpowiedzialna, dorosła, młoda kobieta. Robiła głupoty, nie zwracając uwagi, że może się z czymś zdradzić. Teraz miała wyrzuty sumienia, że była taka naiwna, ale z drugiej strony przyznała się przed samą sobą, że to nie jest już przyjaźń. Musiała zmierzyć się z konsekwencjami i nie dopuścić do lawiny kolejnych zdarzeń.
Sięgnęła po przybory do pisania i chwilę myślała nad treścią listu. Każde słowo musi być odpowiednio wyważone i niezwracające uwagi. Nic szczególnego nie powinno rzucić mu się w oczy, bo się domyśli. Przecież nie jest głupi. Ten temat nie może paść.

„Draco,
Nie zrobiłeś niczego złego chyba, że o czymś nie wiem. Nie martw się. Ostatnio miałam mało czasu, a trochę rzeczy do przemyślenia. Potrzebowałam tej przerwy. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Jeśli chodzi o urodziny, to się nie przejmuj. Nie zwracam na to aż takiej uwagi. Nie musisz się tym kłopotać.
Przyjdę jutro wieczorem, jeśli Cię to uspokoi. Baw się dobrze w Hogsmeade.
Emily”

Nie spodobała jej się treść listu, ale to o czym chciałaby mu powiedzieć, musiało zostać przemilczane. Draco nie może się zorientować, że odpowiedzi ma przed samym nosem. To zbyt niebezpieczne.
Złożyła kartkę i włożyła ją do koperty. Pstryknęła palcami. Nim dźwięk przebrzmiał, w pokoju pojawił się skrzat i ukłonił się nisko.
– Kto przyniósł list? – zapytała Emily.
– Ja, panienko.
– To dobrze. Zanieś to temu, kto cię wysłał – podała mu kopertę.
– Oczywiście.
Skrzat zniknął, a dziewczyna spaliła list od Dracona. Nie chciała, żeby ktoś go znalazł i dowiedział się o ich zażyłości. Nie sądziła, żeby któraś z dziewczyn miała przeszukiwać jej rzeczy, ale lepiej chuchać na zimne. Ostrożności nigdy za wiele, gdy w grę wchodzi wysoka stawka. Tu była najwyższa ze wszystkich.
Długo myślała nad tym, co ma mu jutro powiedzieć. Nie mogła go całkiem odepchnąć, ale musiała postawić jasną granicę. Znała zagrożenie i konsekwencje, na jej głowie pozostało utrzymanie bezpiecznych warunków. To dla dobra obojga i ogółu. Bała się tylko, że zażąda szczegółowych wyjaśnień. Po tym jak podsłuchała jego rozmowę ze Snape’em, wiedziała, że przyjaźń mu nie wystarczy. Nie mogła go okłamać zwłaszcza, że czuła tak samo, ale dla nich było zbyt wcześnie. A może za późno, żeby wszystko odkręcić.
Rano wstała z mieszanymi uczuciami. Najchętniej zostawiłaby wszystko i uciekła daleko stąd. To jednak nie rozwiązałoby problemów, a tylko wzbudziłoby w dziewczynie poczucie winy, które w końcu by ją zniszczyło. Musiała się z tym wszystkim zmierzyć.
– Co się dzieje, Księżniczko? – Maria od razu zauważyła zmartwienie przyjaciółki.
– Nie wiem. Nie mogę pozbyć się uczucia, że stanie się coś złego – wtuliła się w czarownicę.
Kobieta zamknęła drzwi wejściowe i, przytulając dziewczynę, weszła głębiej do mieszkania.
– Więc ty to też czujesz – westchnęła.
– Maria, boję się, a przez to zwracam uwagę Draco. Nie chcę, żeby się dowiedział. Nie w taki sposób, nie teraz.
Emily opowiedziała czarownicy o wszystkich swoich wątpliwościach. Tylko Marii mogła powierzyć każdy sekret i otrzymać zrozumienie oraz dobrą radę nawet tam, gdzie sprawa była bardziej skomplikowana. Razem zawsze dochodziły do jakiegoś wyjścia, co podnosiło Emily na duchu.
Dziś szczególnie tego potrzebowała, żeby pomyślnie przejść przez spotkanie z Draconem. Maria podpowiedziała jej parę rozwiązań sprawy przyjaźni tak, aby obie strony były zadowolone i nikt nie poczuł się odtrącony. Po prostu potrzebowali czasu. Innych dni, które nie będą podszyte strachem o życie.
Po spotkaniu z Marią Emily znów się uśmiechała, a jej myśli oczyściły się. Szybko pokonała dystans dzielący ją od Trzech Mioteł, była już spóźniona, a przyjaciele pewnie zaczęli się już niepokoić.
Sala była jak zwykle pełna, dziś szczególnie dużo było uczniów, ale nauczycieli także można było dostrzec. Emily nie miała problemu ze znalezieniem przyjaciół, siedzieli przy tym samym stoliku, co zwykle.
– Przepraszam za spóźnienie – zrobiła skruszoną minę.
– Nic się nie stało. Maria nie ma cię na co dzień jak my – odpowiedziała Hermiona. – To dla ciebie.
Podsunęła jej stosik trzech paczuszek elegancko zapakowanych w jasny papier i obwiązanych złotą wstążką. Emily pokręciła głową.
– Nie musieliście.
– Jesteś naszą przyjaciółką. To naturalne – odparł Harry. – W przyszłym roku prezenty będą na czas – wyszczerzył się.
Emily roześmiała się na tę uwagę. Po kolei otworzyła prezenty, strojąc miny niczym zaciekawiona sześciolatka. Od Hermiony dostała stylowe pióro, od Rona buteleczkę ozdobnego atramentu, a od Harry’ego notes oprawiony w brązową skórkę, który ponadto po użyciu odpowiedniego zaklęcia nie pokazywał swojej zawartości niepowołanym osobom. Wszystko bardzo praktyczne i w dobrym smaku.
– Dziękuję wam bardzo.
– Cała przyjemność po naszej stronie – Harry odwzajemnił uśmiech.
Wrócili jako jedni z ostatnich, ale tak dobrze się bawili, że kontynuowali wygłupy w Wielkiej Sali przy kolacji. Emily była szczęśliwa i to się czuło. Spoważniała jednak pod czujnym spojrzeniem Snape’a, który dość podejrzanie się jej przyglądał. Zastanawiała się, czy odkrył ich powrót do znajomości. Nie dała mu przecież żadnych powodów do nieufności, zachowywała się jak zwykle. Czyżby dorwał Draco na czymś podejrzanym? A może przedarł się do jego umysłu? Szybko odrzuciła tę myśl, bo była zbyt straszna. Przecież nie miał powodu do takiego działania. Nie mógł tego zrobić.
W obawie przed zdemaskowaniem przeciągała moment wyjścia do Dracona. Nie zamierzała jednak tego odpuścić i w końcu dotarła do upragnionych drzwi. Chłopak otworzył prawie od razu. Uśmiechnął się na jej widok.
– Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział, gdy zamknął za nią drzwi.
– Wolałam upewnić się, że nikt nas nie przyłapie.
Weszła głębiej do pokoju i oniemiała z zachwytu. Na stole przygotowana była kolacja, świece paliły się jasnym płomieniem, a wszystko wyglądało niezwykle. Co jak co, ale Draco posiadał klasę.
– Pomyślałem, żeby moglibyśmy uczcić twoje urodziny.
– To niesamowite – wykrztusiła. – Dziękuję, Draco.
Uśmiechnęła się do niego. Odsunął jej usłużnie krzesło i nałożył jedzenie na talerze. Emily zignorowała na razie czerwoną lampkę w umyśle, która podpowiadała, że to bardziej wygląda jak randka. Nie chciała teraz o tym myśleć.
– Chyba czas na prezent – położył przed nią pudełko zapakowane w złoty papier.
– Nie musiałeś.
– Otwórz.
Rozdarła papier, pod którym pudełko miało granatowy kolor. Otworzyła je powoli i po raz drugi tego wieczoru nie wiedziała, co powiedzieć. W środku był naszyjnik w kształcie gwiazdki ze środkiem z szafiru. Nie miała wątpliwości, że to najwyższej jakości srebro, które musiało kosztować majątek. Dopiero, gdy dotknęła delikatnego łańcuszka, potwierdzając jego prawdziwość, coś sobie uświadomiła. Gwiazda. Czy on się domyślił?
– Ja nie mogę tego przyjąć – powiedziała.
Zatrzasnęła wieczko i odsunęła od siebie pudełko. Na sercu czuła nieznośny ucisk i chęć natychmiastowej ucieczki. Jednak nadal siedziała na krześle naprzeciw Dracona.
– To prezent urodzinowy – odparł.
– Draco, nie mogę. Pewnie kosztował fortunę.
Blondyn podniósł się z miejsca i podszedł do niej. Otworzył pudełko i wyciągnął z niego naszyjnik.
– To nie ma znaczenia. Jesteś moją gwiazdą. Chcę, żebyś go przyjęła.
– Nie, Draco. Proszę, zrozum. To brzmi jak deklaracja.
– A co jest w tym złego? – zapytał zbity z tropu.
Do tej pory był przekonany, że Emily czuje podobnie do niego, ale teraz nie miał już tej pewności. Przyglądał się dziewczynie, która bezwiednie zaciskała pięści na kolanach.
– Draco, proszę. Potrzebuję czasu. To się dzieje za szybko.
Odłożył wisiorek na blat i przykucnął przy brunetce, chcąc spojrzeć jej w oczy. Zobaczył przerażenie i zagubienie. Chciał zapytać, co się dzieje, ale czuł, że mu nie odpowie. Tu nie chodziło tylko o uczucia, to było coś więcej.
– Emily, myślałem, że…
– Nie – przerwała mu gwałtownie i podniosła się z miejsca. – Nie. Nic nie mów, Draco. To idzie w złym kierunku.
Wiedziała, że właśnie spieprzyła sprawę. Miała wyrzuty sumienia wobec niego, bo właśnie go raniła, a nie mogła mu przecież wyjaśnić całej sprawy. Wszystko przez tą cholerną gwiazdę.
– Emily, rozumiem. Pośpieszyłem się, ale ja nie chcę od ciebie żadnych deklaracji, jeśli tego nie chcesz. Po prostu myślałem, że to jest oczywiste także dla ciebie. Przepraszam.
– Nie przepraszaj, Draco. Zostawmy to tak jak jest. Możemy?
– Możemy, ale powiedz mi, to przez mojego ojca?
– Nie. Twój ojciec nie ma z tym nic wspólnego. To, że jesteś śmierciożercą też. Po prostu potrzebuję czasu. Nie zmieniajmy etapu, na którym jesteśmy.
Dopiero teraz odważyła się na niego spojrzeć. Widziała jak jest zawiedziony, zraniła go i nie mogła nic na to poradzić. Klęła na siebie wewnętrznie za spanikowanie. Niby skąd mógł wiedzieć, kim ona jest? Jak mogła tak pomyśleć?
– Draco, przepraszam za tą scenę. Chciałam powiedzieć ci o tym inaczej.
– To przez to się nie odzywałaś?
– Też. Ja naprawdę nie chciałam cię skrzywdzić, ale na razie musi tak zostać.
– Jasne. Mogę? – ponownie wziął do ręki wisiorek.
Kiwnęła niepewnie głową i odciągnęła włosy. Zapiął jej łańcuszek na szyi, a ona nadal czuła się tak jakby przyjęła jego deklarację. Nic jednak nie powiedziała. Przez parę kolejnych minut stali naprzeciw siebie w milczeniu. Musieli przetrawić sytuację, w której się znaleźli. Pierwszy przerwał ciszę Draco:
– Co u Pottera? Chyba dobrze się bawicie razem.
Mimo powrotu do starego porządku było czuć napięcie pomiędzy nimi. To położyło się cieniem na ich przyjaźni i musi minąć kilka dni zanim sytuacja wróci do normy. Starali się jednak utrzymać pozory. Żadne z nich jednak nie zaczęło tematu, który Draco przywołał w liście. Na to nie mieli dziś siły.
Lewa ręka Dracona zapiekła, wywołując u niego grymas niezadowolenia. Oboje zrozumieli, co się dzieje. Emily wstała gotowa do wyjścia. Blondyn spojrzał na nią uważnie.
– Idź i nie zrób niczego głupiego – powiedziała. – Czekają na ciebie.
– Emily…
– Wiem. Do zobaczenia na śniadaniu.
Wyszła zanim zdążył odpowiedzieć. Gwiazdę schowała pod bluzkę, starając się powstrzymać od łez własnej głupoty. Chciała tylko, aby wrócił cały i zdrowy. Żeby mogła zobaczyć ukryty w oczach uśmiech następnego ranka w Wielkiej Sali wśród tłumu niczego nieświadomych ludzi. Teraz nie była tego taka pewna.

______________________________________________

Powróciłam. Na nowym adresie, ale po dwóch miesiącach milczenia jest nowy rozdział. Wszystko zostało przeniesione, tak myślę. Jeszcze tylko muszę popracować nad tłem, ale to już później.
Nie zostało już wiele tej historii. Sielanka skończyła się na dobre, czas wejść w ostatnią fazę opowieści. Emily i Draco muszą zapłacić za swoją naiwność. Czy wyjdą z tego cało?
Jeszcze sprawa organizacyjna. Postanowiłam, że notki będą pojawiać się co tydzień, skoro opowiadanie jest już skończone. Dniem publikacji zostaje poniedziałek.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia za tydzień.

Jedna odpowiedź »

  1. Hej.W końcu przeczytałam trochę długo mi to zajęło, ale to dobrze lubię długie rozdziały. No i w jakim sensie będą mieli zapłacić za swoją naiwność?Piękne prezenty też takie chcę. 🙂 No cóż czekam z niecierpliwością na nową notkę. Bye, bye!

    Odpowiedz
  2. Zaglądam i do Ciebie i do siebie, choć w tym drugim przypadku nie miałam ostatnimi czasy chwili i weny do wstawienia czegoś 🙂
    Rozdział przyjemny i co nie co wyjaśniający 🙂

    Pozdrawiam i czekam na więcej,
    Mori-ka

    Odpowiedz

Dodaj komentarz